„Przeznaczenie. Mały felieton o dużych sprawach”

„Przeznaczenie. Mały felieton o dużych sprawach”

Zaintrygował mnie temat przeznaczenia.

Wczoraj, kiedy szłam ulicą pewien pan zagadał i zaprosił mnie na kawę. Ponieważ wracałam z myjni samochodowej, odstawiłam autko na niepłatny parking i po drodze planowałam niedzielny harmonogram, to wymówiłam się brakiem czasu. Grzecznie dodałam, że może innym razem. Pan nie oponował i wsiadł do samochodu. Może nie zrobiłoby to na mnie wrażenia, ale kiedy zerknęłam na odjeżdżający samochód i zobaczyłam, że to Porsche Carrera, to mnie lekko zatkało. No i tak pomyślałam, czy nie zaprzepaściłam jakiejś życiowej okazji? I czy to pierwszy raz, czy może z powodu pochopnych decyzji ominęło mnie w życiu więcej ciekawych spraw?

Bo nie chodzi mi tu aż tak o tego faceta, ale przejechać się porszakiem, to i owszem, chciałabym. Lawinowo moje myślenie poszło dalej, bo po południu spacerując ze znajomą po mieście natknęłam się na kiermasz rękodzieła. Przy jednym z kramów siedziała wróżka i stawiała tarota. No i przypomniało mi się, jak to kiedyś, dawno, moja Siostra namówiła mnie na wizytę u tarocistki. I ona wtedy powiedziała, że będę pracować za granicą. W duchu ją wyśmiałam i wyrzuciłam jej wróżby do mózgowego kosza. No a przecież pracuję za granicą. Wygrzebałam z zakamarków pamięci pozostałe informacje z tarota. Było też o tym, że będę sławna i bogata. Więc kołacze mi się myśl – czy moje bogactwo odjechało porszakiem? Bo za granicą jestem, a jeśli wziąć pod uwagę sławę w małym zakresie, to w pewnych kręgach moje wiersze są dość popularne. No i snuje mi się po głowie – na ile „co nam pisane, to nas nie minie” a na ile „jesteśmy kowalami własnego losu”? Bo może owo bogactwo było mi pisane, pod warunkiem, że zgodziłabym się na tą kawę? A ile jeszcze innych życiowych szans zaprzepaściłam? A może zyskałam? I idąc dalej, czy jeśli tracę przyjaciela, bo nie podoba mu się to, co napisałam, to faktycznie jest to sprawa paru słów, czy po prostu tak miało się stać? Czy nie dostrzegałam, kim jest mój przyszły małżonek, bo miały urodzić się moje dzieci? Takich pytań mogłabym zadać dużo więcej. Ale czy kiedykolwiek dostanę na nie odpowiedzi? A może sny pokazują niedoszłe scenariusze, które w wyniku straconych szans lądują w życiowym koszu? A gdyby teraz przyszedł ktoś i powiedział mi, że tak, to był straszny błąd, to czy czułabym się lepiej, niż teraz, kiedy szarpie mną niepewność? Piszę, piszę, a mądrzejsza nie jestem ani o krok. Nie wiem. Po prostu nie wiem. Sama nie odpowiem na żadne z tych pytań. I chyba dobrze.A pozdrowię wróżki i wróżbitów oraz wszystkich facetów, którym dałam kosza. I dam w przyszłości, bo pewne moje działania wynikają z cech charakteru. I choćbym kiedyś znalazła się w tej samej sytuacji, to też odmówię. Kowale własnego losu górą! Przy okazji pozdrawiam też kowali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


− cztery = pięć