Chłopiec z morza

Dla mnie morze tego roku było bez nadziei.
Było prawie samą wodą bez marzeń, okrętami, sosnami,
głodem uciekającego mi życia i brakiem otwartości,
gotowości do zakotwiczeń, do przypomnień
i do bezlęków.
Wrócę jeszcze na dwa dni do latarni morskiej,
ale nie wiem czy nie powinienem tam przepaść,
zostać odesłany.
A może tam lęk, ten jeden lęk zostanie przełamany
i fala odpływu stanie się falą przypływu

, chłopiec w wirach tańczący w świetle smugi świetlnej
liżącej brzeg wody, ani nie na brzegu ani w wodzie
czy oddalający się na tej linii przypływo-odpływu
czy idący w stronę słońca, czy po prostu w słońcu
odbijający się w oczach i komórkach
jeden czy wielu
chłopiec, który tańczy, a końcem zanik we mnie
czy na horyzoncie, czy entropia domem mu
a może drugie, nowe radością kipiące niebezpieczne życie mu
, im..

.. mu, mu, rozlega się dźwięk świętej krowy
przez pustkę dni i miejsc i traw i ciał
co za dźwięk, co za rozprzestrzenienie po obu stronach
jak daleko jagnię
jak daleko las i droga
i rzeki rozstanie z latem
i wiatru spotkanie z ciszą
w kaplicy przyrody pełne czucia czuwające smoki
zwykłe czekanie zwykłe życie szary przechodzień
dostojny starzec dostojna kobieta o uwolnionej zmysłowości
bez przekleństw szanujący życie w sobie, w innych i poza sobą
ciężar rozkosz ból posiadania żyjącego ciała

może nie przyzywa deszczu, może nie rozmawia z morzem
, ale staję się deszczem
zbliżając do zwierzęcej szlachetności
bryzy pierwszych burz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


cztery × = dwanaście