ANIOŁ

ANIOŁ

Był przepiękny jak marzenie.
Zdawał mi się lekkim tchnieniem,
Które niebo mi przysłało
Gdy me ciało z bólu drżało.
Pojawił się jak mgła mleczna
Jak istota tak bajeczna
Że uwierzyć w nią nie mogłam,
Choć błagałam o nią co dnia.
Oczy jak len miał błękitne,
Usta miękkie, aksamitne,
Włosy jak promienie słońca.
Był miłością, co bez końca
Wszystkich swym uczuciem darzy.
Jeśli życie w kimś się żarzy
On na ogień je rozpala,
W nicość odejść nie pozwala.
I stał przy mnie, tak urodny,
Taki dobry, tak nadobny.
Spytać o coś jego chciałam
Lecz nie mogłam. Lecz się bałam.
Bo co będzie, gdy odpowie:
„Tak, twój płomyk zgaśnie w tobie”?
Jeszczem na to nie gotowa,
Jeszczem w myślach kolorowa.

Anioł ujął dłoń mą słabą,
Twarz scałował napotniałą.
Potem drżenia me ukoił
I złe myśli wyspokoił
Mówiąc śpiewnie: „Moja miła,
Twoja nić się nie skończyła.
Siłę w sobie masz niezwykłą,
Zwalczać co złe tyś nawykłą.
Zastań tutaj. Bądź nadzieją
Dla tych wszystkich, co wątpieją
W swoje siły, w życie swoje,
W których ciągłe niepokoje”.

Anioł odszedł.
Był marzeniem.
Był jak marzeń mych spełnienie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


− sześć = trzy