Internetowe podrywy.
Oczywiście nikt oficjalnie nie przyzna się do takowych. Ale chyba każdemu to się przytrafiło. Z lepszym, lub gorszym skutkiem.
Pierwsze moje wspomnienia dotyczą GG. Jakiś facet pyta, jaka jestem. No to ja pięknie w słowa ubieram, że wiersze, obrazy, że techniki terapii współczesnych, a on, jakie mam włosy. No i tu pojawia się problem, bo pudełko po farbie wyrzuciłam. Ale chyba był to miodowy brąz. I jaki to ma związek z tym, kim jestem! Bo jak będę ruda, to będę mieć inny charakter? A kolor oczu świadczy o mojej konstrukcji osobowości? Chybam niedouczona.
Facebook. Tu mam nadzieję, że będzie lepiej. Bo i zobaczyć można, jakieś informacje doczytać.
Ale nie jest lepiej. Ostatni podryw – pisze Amerykanin. No fajnie, dekorator wnętrz. Zapowiada się ciekawa rozmowa. No i język podszkolę. Więc pytam. Co, kiedy, dlaczego. A tu nic. Tylko, że ja taka fajna, że żoną bym mogła. Nie odpuszczam. Dalej drążę o zainteresowania, muzykę, książki. Po trzech dniach mogę się pakować i jechać. Bo wdowiec, syna ma, a sny były o brzegu morza, trzymaniu za rączkę. Z Bożym błogosławieństwem.
Nie dociera, żem ateistka z założenia, że ja to pogadać bym chciała o trendach w sztuce, wystawach i filozofii. Obrączka już czeka, a ja o kwiatkach!
No i siedzę znów i myślę. Czy ja nietutejsza, bo mi się marzy, że internet to do zdobywania wiadomości, komunikacji międzyludzkiej?
I taka jeszcze dygresyjka. Może mnie kto wkręca? Bo przecież też mogę sobie stronkę trzasnąć, że jaka to ze mnie ponętna blondynka, najlepiej przed trzydziestką, taka lubiąca romansidła i sklepy. Że celem życiowym jedynym to ta obrączka. I ponabijać bym się mogła z napaleńców, pośmiać, pokazać znajomym.
Więc co robić? Skasować wszystko? Zniknąć z internetu i zamknąć się w bibliotekach? Bo tam też sporo wiadomości znajdę. I znajomości, jest szansa, że też.
A może założyć, że każdy, kto się odezwie to hipotetyczny psychopata z nerwicami natręctw i na dzień dobry odpisywać, żeby spadał?
Oczywiście, że wiem, co to złoty środek. I co z tego. Myślicie, że to takie łatwe?
Więc cóż mi pozostaje? Może tylko przesłać jak zwykle pozdrowienia. Tym razem dla wszystkich tych, którzy mnie przez internet podrywali, robią to teraz i zrobią w przyszłości. Proszę, jak nie macie nic do powiedzenia, to nie piszcie.
A już tak na poważnie, to chylę czoła przed twórcami internetu. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że dobre pomysły wpadają też w niepowołane ręce. Nobel przyznałyby mi tu rację.
- A w nich
- Szept